środa, 18 marca 2020

Bez udawania, że nic się nie dzieje - jest życie wieczne, są męczennicy, JESTEM JA.

ps Dla niecierpliwych historia Jonasza nr 4 i rekolekcje Alfa  nr 2 są na samym dole.

Zapraszam was wykorzystania tego, czego  macie najwięcej......do wykorzystania wolnego czasu.
Widzimy jak wirus nie ma względu na osoby.
Teraz łatwo się zatrzymać i zapytać co ma sens?????




Nie możemy w naszych postach przemilczeć tego, co przeraża świat.
Potrzebna jest ogromna modlitwa :


To Bergamo we Włoszech. " Tylko" 400 ciał. Wieczny odpoczynek....


Jest to czas do służby aż po męczeństwo i śmierć.
TUTAJ MAMY NIESAMOWITY PRZYKŁAD:


            Odkrywca koronowirusa, świadkiem wiary chrześcijańskiej.

 "Do zobaczenia, moi drodzy. Z Bogiem, Wuhan, moje rodzinne miasto"




Chińczycy mają dziś nowego bohatera. To doktor Li Wenliang, okulista ze szpitala w Wuhan, który jako pierwszy zidentyfikował koronawirusa, został nim śmiertelnie zarażony i zmarł 6 lutego. Ateistyczny reżim w Pekinie przemilcza skrzętnie fakt, że bohaterski lekarz był chrześcijaninem, a przed swym odejściem z tego świata napisał duchowy testament, który zakończył słowami z 2 Listu św. Pawła do Tymoteusza:
Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem, wiarę zachowałem, a teraz czeka na mnie wieniec sprawiedliwości.
Przypomnijmy, że doktor Li Wenliang dokonał swego odkrycia 30 grudnia 2019 roku po przebadaniu siedmiu pacjentów. Był pewny, że ma do czynienia ze śmiertelnie groźnym wirusem podobnym do SARS, który wywołał epidemię w Chinach kilkanaście lat temu. Powiadomił o tym znajomych lekarzy, ostrzegając ich przed niebezpieczeństwem i zalecając noszenie strojów ochronnych, by zapobiec infekcji. Cztery dni później został za to ukarany przez władze komunistyczne. Zmuszono go samokrytyki za rozpowszechnianie fałszywych wiadomości i zakłócanie porządku publicznego.
Chińscy komuniści ukrywali przed światem prawdę o pojawieniu się nowego wirusa. Dopiero kiedy epidemia wymknęła się spod kontroli i zaczęła pochłaniać coraz więcej śmiertelnych ofiar, zmienili politykę informacyjną, ujawniając niewygodne dla siebie fakty. Milczenie władz w kluczowym momencie spowodowało, że nie podjęto w odpowiednim czasie wystarczających środków i koronawirus zaczął szerzyć się po całym kraju, a nawet poza granicami Chin.
Dopiero wtedy doktor Li Wenliang został oficjalnie zrehabilitowany. Postanowił wrócić do pracy w szpitalu, mając świadomość, że sam może paść ofiarą wirusa. Tak też się stało: zainfekowany przez jedną ze swych pacjentek, ciężko zachorował i zmarł, pozostawiając żonę (w ósmym miesiącu ciąży) oraz małego synka.
Duchowy testament
Przed śmiercią – trawiony gorączką i świadom, że umiera – napisał swój duchowy testament. Jego treść upowszechniona została w internecie i krąży po sieci w różnych językach. Poniżej przedstawiamy polski przekład:
Nie chcę być bohaterem. Mam jeszcze moich rodziców, moje dzieci, moją ciężarną żonę, która niedługo będzie rodzić, i jest jeszcze wielu moich pacjentów na oddziale. Chociaż mojej uczciwości nie można zamienić na dobro innych, pomimo mojej straty i zamieszania, i tak powinienem kontynuować. Kto mi pozwolił wybrać ten kraj i tę rodzinę? Ileż mam skarg? Kiedy skończy się ta bitwa, spojrzę w niebo, ze łzami płynącymi jak deszcz.
Nie chcę być bohaterem, lecz tylko lekarzem, nie mogę patrzeć na tego nieznanego wirusa, który sprawia cierpienie mym rówieśnikom i tylu innym niewinnym osobom. Nawet jeśli umierają, zawsze patrzą mi w oczy z nadzieją na życie.
Kto kiedykolwiek przewidziałby, że umrę? Moja dusza jest w niebie, patrząc na to białe łóżko szpitalne, na którym spoczywa moje własne ciało, z tą samą znajomą twarzą. Gdzie są mój ojciec i moja matka? I moja droga żona, ta dziewczyna, o którą walczyłem do ostatniego tchu? Jest światło na niebie! Na końcu tego światła jest raj, o którym często ludzie mówią. Wolałbym nie odchodzić, wolałbym wrócić do mojego rodzinnego domu w Wuhan. Mam tam swój nowy dopiero co kupiony dom, za który muszę jeszcze co miesiąc płacić kredyt. Jak mógłbym zrezygnować? Jak mógłbym się poddać? Jakże to smutne musi być dla moich rodziców stracić syna?
Jak moja słodka żona, bez swojego męża, będzie potrafiła stawić czoła problemom przyszłości?
Już odszedłem. Widzę jak zabierają moje ciało, jak wkładają je do torby, w której spoczywa wielu moich rodaków. Odeszli jak ja, wrzuceni w środek ognia, o świcie.
Do zobaczenia, moi drodzy. Z Bogiem, Wuhan, moje rodzinne miasto. Mam nadzieję, że po tej katastrofie przypomnisz sobie, że ktoś próbował powiadomić cię o prawdzie jak najwcześniej było to możliwe. Mam nadzieję, że po tej katastrofie nauczysz się, co znaczy być prawym. Już nigdy więcej odważne osoby nie powinny cierpieć ze strachu bez końca i z głębokiego i beznadziejnego smutku.
„Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem, wiarę zachowałem, a teraz czeka na mnie wieniec sprawiedliwości” (2 Tm 4,7; Pismo Święte)”.
Krzyż naszych  ostatnich dni.


AS  ps



Alfa 2


Jonasz 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz