ps Dla niecierpliwych historia Jonasza nr 4 i rekolekcje Alfa nr 2 są na samym dole.
Zapraszam was wykorzystania tego, czego macie najwięcej......do wykorzystania wolnego czasu.
Widzimy jak wirus nie ma względu na osoby.
Teraz łatwo się zatrzymać i zapytać co ma sens?????
Nie możemy w naszych postach przemilczeć tego, co przeraża świat.
Potrzebna jest ogromna modlitwa :To Bergamo we Włoszech. " Tylko" 400 ciał. Wieczny odpoczynek....
Jest to czas do służby aż po męczeństwo i śmierć.
TUTAJ MAMY NIESAMOWITY PRZYKŁAD:
Odkrywca
koronowirusa, świadkiem wiary chrześcijańskiej.
"Do zobaczenia, moi drodzy. Z Bogiem,
Wuhan, moje rodzinne miasto"
Chińczycy mają dziś nowego bohatera.
To doktor Li Wenliang, okulista ze szpitala w Wuhan, który
jako pierwszy zidentyfikował koronawirusa, został nim śmiertelnie zarażony
i zmarł 6 lutego. Ateistyczny reżim w Pekinie przemilcza
skrzętnie fakt, że bohaterski lekarz był chrześcijaninem, a przed
swym odejściem z tego świata napisał duchowy testament, który zakończył
słowami z 2 Listu św. Pawła do Tymoteusza:
Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem, wiarę
zachowałem, a teraz czeka na mnie wieniec sprawiedliwości.
Przypomnijmy, że doktor Li Wenliang dokonał
swego odkrycia 30 grudnia 2019 roku po przebadaniu siedmiu pacjentów.
Był pewny, że ma do czynienia ze śmiertelnie groźnym
wirusem podobnym do SARS, który wywołał epidemię w Chinach
kilkanaście lat temu. Powiadomił o tym znajomych lekarzy, ostrzegając ich
przed niebezpieczeństwem i zalecając noszenie strojów ochronnych,
by zapobiec infekcji. Cztery dni później został
za to ukarany przez władze komunistyczne. Zmuszono go samokrytyki
za rozpowszechnianie fałszywych wiadomości i zakłócanie
porządku publicznego.
Chińscy komuniści ukrywali przed światem prawdę
o pojawieniu się nowego wirusa. Dopiero kiedy epidemia wymknęła się spod
kontroli i zaczęła pochłaniać coraz więcej śmiertelnych ofiar, zmienili
politykę informacyjną, ujawniając niewygodne dla siebie fakty. Milczenie władz
w kluczowym momencie spowodowało, że nie podjęto w odpowiednim
czasie wystarczających środków i koronawirus zaczął szerzyć się
po całym kraju, a nawet poza granicami Chin.
Dopiero wtedy doktor Li Wenliang
został oficjalnie zrehabilitowany. Postanowił wrócić do pracy
w szpitalu, mając świadomość, że sam może paść ofiarą wirusa. Tak też
się stało: zainfekowany przez jedną ze swych pacjentek, ciężko zachorował
i zmarł, pozostawiając żonę (w ósmym miesiącu ciąży) oraz
małego synka.
Duchowy testament
Przed śmiercią – trawiony gorączką i świadom,
że umiera – napisał swój duchowy testament. Jego treść upowszechniona
została w internecie i krąży po sieci w różnych językach.
Poniżej przedstawiamy polski przekład:
Nie chcę być bohaterem. Mam jeszcze
moich rodziców, moje dzieci, moją ciężarną żonę, która niedługo będzie rodzić,
i jest jeszcze wielu moich pacjentów na oddziale. Chociaż mojej
uczciwości nie można zamienić na dobro innych, pomimo mojej straty
i zamieszania, i tak powinienem kontynuować. Kto mi pozwolił
wybrać ten kraj i tę rodzinę? Ileż mam skarg? Kiedy skończy się
ta bitwa, spojrzę w niebo, ze łzami płynącymi
jak deszcz.
Nie chcę być bohaterem, lecz tylko
lekarzem, nie mogę patrzeć na tego nieznanego wirusa, który sprawia
cierpienie mym rówieśnikom i tylu innym niewinnym osobom. Nawet jeśli
umierają, zawsze patrzą mi w oczy z nadzieją na życie.
Kto kiedykolwiek przewidziałby,
że umrę? Moja dusza jest w niebie, patrząc na to białe
łóżko szpitalne, na którym spoczywa moje własne ciało, z tą samą
znajomą twarzą. Gdzie są mój ojciec i moja matka? I moja droga
żona, ta dziewczyna, o którą walczyłem do ostatniego tchu? Jest
światło na niebie! Na końcu tego światła jest raj, o którym
często ludzie mówią. Wolałbym nie odchodzić, wolałbym wrócić do mojego rodzinnego
domu w Wuhan. Mam tam swój nowy dopiero co kupiony dom, za który
muszę jeszcze co miesiąc płacić kredyt. Jak mógłbym zrezygnować? Jak
mógłbym się poddać? Jakże to smutne musi być dla moich rodziców
stracić syna?
Jak moja słodka żona, bez swojego męża,
będzie potrafiła stawić czoła problemom przyszłości?
Już odszedłem. Widzę jak zabierają moje
ciało, jak wkładają je do torby, w której spoczywa wielu
moich rodaków. Odeszli jak ja, wrzuceni w środek
ognia, o świcie.
Do zobaczenia, moi drodzy.
Z Bogiem, Wuhan, moje rodzinne miasto. Mam nadzieję, że po tej
katastrofie przypomnisz sobie, że ktoś próbował powiadomić cię
o prawdzie jak najwcześniej było to możliwe. Mam nadzieję,
że po tej katastrofie nauczysz się, co znaczy być prawym. Już
nigdy więcej odważne osoby nie powinny cierpieć ze strachu bez końca
i z głębokiego i beznadziejnego smutku.
„Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem, wiarę
zachowałem, a teraz czeka na mnie wieniec sprawiedliwości”
(2 Tm 4,7; Pismo Święte)”.
Krzyż naszych ostatnich dni.
AS ps
Alfa 2
Jonasz 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz